czwartek, 22 września 2022

Piotr Kaszuwara. Przerażające odkrycia w wyzwolonej Bałakliji. Dotarliśmy do rosyjskich katowni


Bałaklija w obwodzie charkowskim to pierwsze miasto wyzwolone przez armię ukraińską na początku września. Powoli wychodzą na jaw zbrodnie, jakich dopuścili się tam Rosjanie w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. W Bałakliji odkryto dotychczas trzy katownie, gdzie przetrzymywano, torturowano i zabijano ludzi. Żołnierzy i cywili. Dotarliśmy na miejsce jako jedni z pierwszych.


— Wielu mieszkańców Bałakliji dobrze wiedziało, co dzieje się w piwnicach okupowanego przez Rosjan posterunku policji w samym centrum miasta. Budynek znajduje się naprzeciwko rady miejskiej, z której na początku wojny do Rosji uciekł mer miasta, oskarżony o kolaborację — mówi nam pracujący na tym terenie ochroniarz.


— Bardzo dużo ludzi przeszło przez te pomieszczenia. Niektórzy nie przeżyli tortur. Przepadli nie wiadomo gdzie. Zatrzymywali ludzi za różne przewinienia. Ktoś walczył w ukraińskiej armii, ktoś brał udział w operacji antyterrorystycznej, jeszcze kogoś innego jakiś rodzic był w armii. I tak brali różnych ludzi, ale nie wiem dokładnie, kim byli i za co tu siedzieli. Byłem tylko ochroniarzem. Pilnowałem terenu w nocy — wyjaśnia.

W Bałakliji przed wojną mieszkało około 27 tys. osób. Zdecydowana większość wyjechała z miasta, jak mówili mi żołnierze, którzy wyzwalali miasto kilkanaście dni temu. — Trudno było tu żyć, bo zamknięte były niemal wszystkie sklepy, nie było wody, prądu czy gazu. Pod rosyjską okupacją nie można było swobodnie się przemieszczać, bo w okolicy Rosjanie rozkładali pola minowe — opowiada pan Anatolij.

— Rosjanie przyjeżdżali, wyjeżdżali, głównie siedzieli w lesie. Mieli punkty kontrolne, ale w te okolice nas nie wpuszczali. Tu była ich baza, tu trzymali czołgi, technikę wojskową. Jak przyszli nasi, to w większości pouciekali. U nas w wiosce nie było ich za dużo i mnie się akurat nie czepiali, ale wiem, że czasem aresztowali ludzi. Za co? Może za to, że stawiali się im, że byli przeciwko okupacji? Nie wiem — dodaje.


Ulice Bałakliji są wciąż jeszcze pełne zniszczonych, ciężkich pojazdów wojennych. W wielu miejscach od eksplozji zerwany jest asfalt, mosty. Trudno przejechać samochodem, bo można wpaść w kilkumetrowy lej po bombie. W pobliskiej wiosce zbombardowana została szkoła i kilka okolicznych domów, mówi nam Jurij, który niedługo, 21 września ma urodziny. W prezencie dostaje od nas sporo jedzenia, śpiwór na zimę i latarkę czołówkę.

— Przez okno, w nocy wpadł mi taki odłamek do domu i rozwalił szybę, miskę i kawałek ściany. To była bomba kasetowa, bo znalazłem dużo takich szpilek, kuleczek. Ścięło mi jabłonkę. Jak tylko usłyszałem wybuch, to wybiegłem z domu i schowałem się w takiej jamie, którą sobie wcześniej sam wykopałem, na wszelki wypadek, bo jak się leży nisko, to odłamki nie trafią w człowieka. Tak się nauczyłem — opowiada.


Nie znamy nadal dokładnej liczby ofiar wojny w Bałakliji. Wielu mieszkańców przyznaje, że bardzo dużo ludzi było w mieście i zaginęli. Nie wiadomo, co się z nimi stało, bo nie ma informacji, aby wyjechali.

— Obok stoi samochód, w którym zginęła cała rodzina. Rosjanie ich rozstrzelali. Niedaleko autobus, który miał ewakuować ludzi, także zbombardowany. Z moich bliskich nikt nie zginął, ale wiem, że wiele osób aresztowano i brano do piwnic. Tam ich bili, katowali, część wypuszczali, a część nigdy nie wróciła. Nie wiadomo do dziś, co się z nimi stało.


Na razie do Bałakliji nie są wpuszczani żadni postronni ludzie. Miasto jest rozminowywane przez saperów, a na miejscu działają prokuratorzy, którzy dokładnie zabezpieczają miejsca kaźni. Dotychczas znaleziono w nich kilka ukraińskich mundurów, niewielkie agregaty, które mogły służyć do rażenia prądem zatrzymanych, zakrwawiony sekator, wiele kabli, a także pozostawione w pośpiechu części rosyjskiego umundurowania.

Duży cmentarz, a także masowe groby znaleziono dotychczas w pobliskim Iziumie. W Kupiańsku wciąż trwają walki, a w położonym na północy Wowczańsku odkryto pozostałości obozu koncentracyjnego, w którym mieli przebywać m.in. obcokrajowcy.