czwartek, 26 czerwca 2025

Raszyzm // Słownik wojny

Źródło: Wydawcą PostPravda.info. 26.06.2025.


W ciągu lat wojny z Rosją słowo „Raszyzm” na stałe weszło do użytku w społeczeństwie ukraińskim, choć niektórzy politolodzy uważają je za pojęcie nieprecyzyjne i nienaukowe. Niemniej jednak w ukraińskim społeczeństwie doskonale rozumie się, czym jest raszyzm i czym różni się on od innych odmian faszyzmu. 2 maja 2023 roku Rada Najwyższa Ukrainy nadała pojęciu „raszyzm” definicję, wskazując jego główne cechy. Definicja ta ma charakter opisowy, dlatego pojęcie to stało się tematem kolejnego artykułu Nikołaja Karpickiego z cyklu Słownik Wojny, jaki publikujemy w PostPravda.Info.

Raszyzm

Raszyzm – współczesna forma rosyjskiego faszyzmu, ideologia brutalnego tłumienia lub niszczenia innych kultur i tożsamości narodowych w celu rozszerzenia przestrzeni dominacji rosyjskiej tożsamości.

Termin „raszyzm” (od słów „rosyjski” i „faszyzm”) używany jest do określenia odmiany faszyzmu, która ma cechy wspólne z jego historycznymi formami – włoskim faszyzmem, niemieckim narodowym socjalizmem i innymi. Ideologia raszyzmu ukształtowała się na bazie tradycyjnego dla Rosji rosyjskiego szowinizmu o charakterze imperialnym.

Szczególne miejsce w ideologii raszystowskiej zajmuje Ukraina. Raszyści twierdzą, że Ukraińcy i Rosjanie to jeden naród. Ukraińska tożsamość dopuszczana jest jedynie jako prowincjonalna odmiana rosyjskiej, a ci Ukraińcy, którzy odmawiają uznania rosyjskiej tożsamości za jedyną słuszną wobec siebie, uznawani są za wrogów. O ile hitlerowski nazizm określał wroga na podstawie kryterium rasowego, o tyle raszyzm – na podstawie charakteru tożsamości. Agresja Rosji przeciwko Ukrainie uzasadniana jest potrzebą „odzyskania” Ukrainy i wykorzenienia ukraińskiej tożsamości jako samodzielnej.

Raszyzm a rosyjski szowinizm

Rosyjski szowinizm towarzyszył rozwojowi Rosji przez wieki i przejawiał się zarówno na poziomie państwowym, jak i w życiu codziennym. Na poziomie ideologii państwowej rosyjski szowinizm przybierał różne formy – od koncepcji „Moskwa – Trzeci Rzym”, przez ideę komunizmu, która uzasadniała dyktaturę, aż po współczesne idee „russkiego mira”. Niezmienna pozostawała jednak jego istota: usprawiedliwianie ekspansji militarno-politycznej oraz narzucanie jednolitej ideologii w kwestiach kultury, języka, historii i religii.

Na poziomie codziennym rosyjski szowinizm wyraża się w przekonaniu, że terytoria kiedyś podbite przez Rosję, takie jak Tatarstan, Baszkortostan czy Jakucja, automatycznie stają się „nieodłączną częścią” Rosji. Mieszkańcom tych regionów odmawia się prawa do podmiotowości politycznej, w tym prawa do samostanowienia. Uważa się, że są oni zobowiązani do dostosowania się do dominującej rosyjskiej kultury, posługiwania się językiem rosyjskim i przyjęcia norm codziennego życia typowych dla Rosjan.

Jednocześnie od Rosjan przesiedlających się do tych regionów nie oczekuje się szacunku wobec lokalnych języków i tradycji. Przykładem takiej postawy może być sytuacja w republikach narodowych, gdzie nawet w dużych miastach, takich jak Kazań, właściciele mieszkań często otwarcie ogłaszają, że wynajmują lokale wyłącznie Rosjanom. Taka dyskryminacyjna praktyka jest postrzegana jako społecznie akceptowalna norma.

Na poziomie prawnym ta tendencja została utrwalona w sierpniu 2018 roku, kiedy to w Ustawie o oświacie wprowadzono zmiany, które wykluczyły języki narodowe republik z listy obowiązkowych przedmiotów szkolnych. Jednak już wcześniej szkoła pozostawała głównym narzędziem narzucania imperialnej wersji rosyjskiej historii wszystkim narodom Rosji.

Momentem przełomowym, który wyznaczył przekształcenie rosyjskiego szowinizmu w pełnoprawną ideologię raszyzmu, był rok 2014 – aneksja Krymu i rozpoczęcie wojny w Donbasie. To właśnie wtedy rosyjska propaganda zaczęła aktywnie wykorzystywać szowinistyczne narracje do uzasadniania agresji zbrojnej i terroru wobec ludności ukraińskiej. Raszyzm to już nie tylko kulturowa czy polityczna arogancja, lecz ideologiczne usprawiedliwienie wojny i zbrodni wojennych, popełnianych w imię zniszczenia innej tożsamości narodowej. Osoba, która nawet jeśli nie popiera otwartej agresji, ale rozpowszechnia narracje usprawiedliwiające jej cele – na przykład ideę „jednego narodu” czy misję „russkiego mira” – również może być uznana za nosiciela ideologii raszyzmu.

Ideologia raszyzmu

Raszyzm to imperialna ideologia oparta na obrazie wroga, zmitologizowanej historii oraz koncepcji szczególnej misji Rosji polegającej na rozszerzaniu tak zwanego „russkiego mira”. W wyobrażeniach raszystów współczesny świat to pole walki między „bezduchowym” Zachodem a „duchową” Rosją.

Ukraińska tożsamość w tym dyskursie uważana jest za nienaturalną, rzekomo narzuconą przez Zachód w celu osłabienia Rosji. Zgodnie z tą logiką, Rosja „musi” siłą odzyskać Ukrainę, a Ukraińców, którzy odrzucają rosyjską tożsamość, należy traktować jako zdrajców i wrogów.

W raszyzmie ideologiczna konstrukcja „rosyjskiej kultury” i „prawosławia” zastępuje zarówno autentyczną kulturę, jak i prawdziwą religijność. Ten sztuczny konstrukt czerpie elementy zarówno z epoki sowieckiej, jak i carskiej, tworząc wewnętrznie sprzeczny system – jednak sami raszyści zazwyczaj tych sprzeczności nie dostrzegają.

Raszyści i ich postawa

Większość zwolenników raszyzmu popiera reżim Putina, ponieważ postrzega go jako narzędzie walki z ukraińską tożsamością. Jednocześnie w innych kwestiach, takich jak korupcja, polityka społeczna czy zarządzanie gospodarką, mogą wyrażać niezadowolenie z władzy. W środowisku raszystowskim istnieje także radykalne skrzydło będące w opozycji do Putina, ponieważ uważa go za niewystarczająco zdecydowanego i brutalnego w walce z Ukrainą.

W ukraińskiej świadomości społecznej rozróżnia się ideowych raszystów od tych, którzy wspierają raszyzm biernie, spontanicznie, bez głębokiego przekonania. Do pierwszej kategorii należą raszyści w ścisłym znaczeniu – osoby świadomie usprawiedliwiające rosyjską agresję. Do drugiej zalicza się tzw. „watników” – przeciętnych obywateli, unikających odpowiedzialności moralnej, skłonnych do relatywizmu: „nie wszystko jest tak jednoznaczne”, „wszyscy są winni”, „tylko Bóg zna prawdę” itd. Osobną kategorię stanowią „orkowie” – przestępcy, którzy wstąpili do armii dla korzyści materialnych lub w zamian za uniknięcie kary więzienia. Ich motywacja nie ma charakteru ideologicznego: popełniają zbrodnie wojenne kierując się osobistym okrucieństwem i poczuciem bezkarności.

Wspólną cechą raszystów, watników i orków jest brak empatii wobec ofiar agresji oraz niechęć do uznania odpowiedzialności za działania własnego państwa.

Raszyzm i nekroimperializm

Jeśli raszyzm jest ideologiczną pozycją rosyjskiej władzy, to nekroimperializm stanowi faktyczny stan rosyjskiej świadomości społecznej i systemu politycznego. Różnica jest taka sama, jak między komunizmem jako ideologią a stalinizmem jako rzeczywistą praktyką: o ile ideologicznie uzasadnionym celem była walka z „wrogami klasowymi”, to w rzeczywistości stalinizm przejawiał się w masowych donosach i represjach wobec niewinnych. Podobnie, jeśli raszyzm oznacza ideologię ekspansji „russkiego mira”, to nekroimperializm opisuje, z jednej strony, stosunek władzy do ludności jako do zasobu, który można wydać na osiągnięcie swoich celów, a z drugiej, zgodę samych obywateli na taką rolę, co objawia się w gotowości do bezsensownej śmierci na frontach w Ukrainie.

Rządzący klan w Rosji, składający się głównie z ludzi wywodzących się ze służb specjalnych, nie jest przywiązany do żadnej konkretnej ideologii. Jego stosunek do konstrukcji ideologicznych jest wyłącznie instrumentalny – są one wykorzystywane tylko wtedy, gdy pomagają utrzymać władzę. Taki cynizm jest dziedzictwem sowieckich służb bezpieczeństwa. Jednak zmiana ideologii w zależności od okoliczności politycznych nie wpływa na sposób postrzegania świata, który stanowi fundament nekroimperializmu.

W ten sposób raszyzm to ideologiczne ujęcie lęku przed złożonością świata i dążenia do zniszczenia wszystkiego, nad czym nie da się zapanować, natomiast nekroimperializm to urzeczywistnienie tego dążenia w świadomości społecznej i systemie politycznym.

Prawna definicja pojęcia „raszyzm”

2 maja 2023 r. Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła rezolucję „W sprawie stosowania ideologii rasizmu przez reżim polityczny Federacji Rosyjskiej, potępienia zasad i praktyk raszyzmu jako totalitarnych i nienawistnych” (nr 3078-IX). Oświadczenie Rady definiuje raszyzm jako „nowy rodzaj totalitarnej ideologii i praktyk, które leżą u podstaw reżimu utworzonego w Federacji Rosyjskiej pod przywództwem prezydenta W. Putina i opierają się na tradycjach rosyjskiego szowinizmu i imperializmu, praktykach reżimu komunistycznego ZSRR i narodowego socjalizmu (nazizmu); … charakterystycznymi cechami i konsekwencjami raszyzmu są

– systemowe łamanie praw człowieka i podstawowych wolności;
– kult władzy i militaryzm;
– kult osoby na szczycie pionu władzy i sakralizacja instytucji państwowych;
– samouwielbienie Rosji i Rosjan poprzez brutalny ucisk i/lub zaprzeczanie istnieniu innych narodów;
– wykorzystywanie praktyki rozpowszechniania języka i kultury rosyjskiej, Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, mediów, instytucji politycznych i publicznych oraz propagandy idei „russkiego mira” wśród innych narodów w celu realizacji ekspansjonistycznej polityki państwa;
– systematyczne naruszanie powszechnie uznanych zasad i norm prawa międzynarodowego, w tym poszanowanie suwerenności innych państw, ich integralności terytorialnej i granic uznanych na arenie międzynarodowej oraz nieprzestrzeganie zasady niestosowania siły lub groźby użycia siły;
– tworzenie, finansowanie i zbrojne wspieranie nielegalnych grup zbrojnych i ruchów separatystycznych na terytoriach innych suwerennych państw, tworzenie i wspieranie organizacji terrorystycznych;
– stosowanie zakazanych metod prowadzenia wojny i systematyczne popełnianie zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości;
– systematyczne organizowanie i przeprowadzanie masowych mordów, egzekucji, tortur, deportacji, tworzenie sztucznych warunków dla głodu, innych rodzajów masowego terroru fizycznego, ludobójstwa, prześladowań na tle etnicznym, narodowym, religijnym, politycznym i innym;
– regularne groźby użycia broni jądrowej przeciwko innym państwom i stworzenia katastrof technologicznych”.

Nikołaj Karpicki 
Słownik wojny

środa, 18 czerwca 2025

Nikołaj Karpicki, Eugene Kovalenko. Rosyjskie zagrożenie militarne dla krajów UE w epoce sztucznej inteligencji

Źródło: Wydawcą PostPravda.info. 16.06.2025.


Czy rosyjskie zagrożenie militarne dla Europy to mit czy rzeczywistość? Wygląda na to, że Rosja, mimo trwającej już ponad 3 lata wojny z Ukrainą, nadal posiada potencjał ofensywny. Sytuacja na niemal wszystkich frontach wschodnich pozostaje niebezpieczna. Jednak sukcesy Ukrainy w starciach z Flotą Czarnomorską, a także zaskakujący i wręcz nonszalancki atak ukraińskich dronów na rosyjskie lotnictwo strategiczne, usytuowane tysiące kilometrów od linii frontu, świadczą o szybkim „starzeniu się” nawet najsilniejszych armii świata. Ci, którzy nie nadążą za dynamicznym rozwojem dronów czy robotyki, pozostaną bezbronni wobec zagrożenia nowego typu – twierdzą specjaliści.

Wywiady wielu krajów Europy coraz głośniej informują, że rosyjskie zagrożenie militarne, to wcale może nie być perspektywa lat. Politycy natomiast zdają się te przesłanki ignorować, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę Rosja już teraz jest gotowa do wojny z krajami Unii Europejskiej i potrzebowałaby kilku miesięcy na przegrupowanie, tak aby mieć siłę na ofensywę np. na Polskę czy kraje bałtyckie, w przypadku szybkiego zawarcia rozejmu z Ukrainą. Co Europa może zrobić już teraz, by stawić czoła armii nowego typu, łączącej nowoczesne technologie z masami sił ludzkich? Na to pytanie w rozmowie z Nikołajem Karpickim dla PostPravda.info odpowiada ekspert IT, prof. dr inż., adiunkt Politechniki Kijowskiej im. Igora Sikorskiego Eugene Kowalenko.

Rosyjskie zagrożenie militarne. Czy to koniec epoki stabilności w Europie?

Nikołaj Karpicki, PostPravda.Info: W moim odczuciu istnieje tylko jeden powód, dla którego Rosja w chwili, gdy posuwa się naprzód na froncie ukraińskim, mogłaby zgodzić się na zawarcie rozejmu: przygotowanie do ataku na Polskę i kraje bałtyckie. Ukraina utrzymuje front dzięki „ścianie dronów”, która tworzy nieprzebyty „obszar śmierci” (kill zone). Jednak obecnie Ukraina nie dysponuje wystarczającymi zasobami, by powstrzymać rosyjskie natarcie na wszystkich odcinkach. Polska i kraje bałtyckie nie mają w ogóle doświadczenia bojowego ani zasobów niezbędnych do stworzenia podobnej ściany. Jak Pan uważa, jakie możliwości mają kraje europejskie, by przetrwać w razie ataku Rosji i w jaki sposób rewolucja technologiczna w sferze wojskowej wpływa na układ sił?

prof. dr inż. Eugene Kovalenko, Politechnika Kijowska: Uzbrojenie krajów europejskich jest przystosowane do niszczenia stosunkowo dużych celów i z obiektywnych przyczyn nie są one w stanie zapewnić masowej produkcji dronów na taką skalę, jak robi to Ukraina – nawet tych sterowanych przez ludzi, nie mówiąc już o autonomicznych. Przez ostatnie dekady Europa skupiała się nie tyle na rozwoju technologii, ile na utrzymaniu stabilności, a tę stabilność zapewnia europejska biurokracja. Dla kraju, który nie uczestniczy w konfliktach zbrojnych, być może jest to dobre. Jednak taki system nie będzie w stanie przetrwać w przypadku agresji militarnej ze strony Rosji.

Po pierwsze, Europa w ostatnim czasie oduczyła się produkować sprzęt techniczny, który byłby jednocześnie wysokiej jakości i tani. Na przykład moja znajoma kupiła w Słowenii powerbank produkcji włoskiej za 25 euro, podczas gdy u nas taki sam można kupić za 3–5 dolarów. Świadczy to o tym, że Europa na razie nie potrafi produkować towarów masowo i tanio. To poważny problem – zarówno w kontekście przygotowań do wojny, jak i w warunkach konkurencji z Chinami.

Po drugie, w Europie znacznie gorzej wygląda sytuacja w zakresie usług technicznych. Specjaliści nie mają tam takiej wszechstronności, jak u nas. W Europie często łatwiej jest sprzedać samochód i kupić nowy, niż naprawiać stary. Naprawy są bardzo drogie i zazwyczaj sprowadzają się do prostej wymiany całego modułu. U nas do napraw podchodzi się twórczo: eksperymentuje się, próbuje się odtworzyć części lub zastąpić je odpowiednikami z innych modeli.

Po trzecie, wszystko rozbija się o biurokrację. Na przykład w Niemczech, jeśli wymienisz sąsiadowi gniazdko elektryczne bez odpowiedniej licencji, możesz otrzymać karę administracyjną – nawet jeśli zrobiłeś to za darmo. Aby legalnie zainstalować zwykłe gniazdko czy włącznik, trzeba ukończyć kursy, zapłacić za certyfikację, a cały proces zajmuje dużo czasu.

Rozwiązanie, moim zdaniem, leży raczej nie w sferze technicznej, lecz organizacyjnej. Należy zachęcać ludzi do łączenia różnych umiejętności – nie tylko technicznych, ale także ogólnokształcących w szerszym sensie. Gdy człowiek ma szerokie horyzonty myślenia, w tym technicznego, potrafi myśleć twórczo i znajdować nietypowe rozwiązania. Potrafi sam wykazać inicjatywę, naprawiając swój samochód, składając drona z dostępnych materiałów czy ucząc się obsługi nowego modelu sztucznej inteligencji.

Wszystkie te umiejętności pozostają z człowiekiem także w przypadku mobilizacji. Dlatego w naszej armii wielu potrafi dosłownie z niczego składać drony – bo już w cywilnym życiu mają doświadczenie w samodzielnym poszukiwaniu nietypowych rozwiązań.

Najważniejsza kwestia to kwestia czasu

W krajach UE ścisłe przestrzeganie procedur biurokratycznych jest fundamentem funkcjonowania państwa. Co mogą zrobić, nie niszcząc tej podstawy?

Najważniejsza kwestia to kwestia czasu. Główna trudność we współpracy z państwem polega na tym, że wszystko dzieje się niezwykle powoli. Nawet jeśli państwo podejmie decyzję o zakupie czegoś istotnego, może minąć nie jeden miesiąc, a nawet rok, zanim trafi to na front. Taki problem istnieje nie tylko w Ukrainie, ale i w Europie.

Optymalną sytuacją jest, gdy programiści, którzy opracowali nową sieć neuronową lub zmodyfikowali już istniejącą, bez uzgadniania tego z czterema szczeblami dowodzenia, po prostu kontaktują się za pośrednictwem, powiedzmy, Signala z operatorami dronów i mówią: „Oto nowy firmware. Macie plik, testujcie!”. Tutaj niezwykle istotne są poziome powiązania między zespołami zajmującymi się projektowaniem i wykorzystywaniem dronów.

Jeśli 30 lat temu było normalnym złożyć wniosek do banku i czekać na odpowiedź przez miesiąc, to dziś takie opóźnienia są nie do przyjęcia. Na wojnie przewagę zdobywa ten, kto szybciej wciela pomysł w życie. To spowalnia biurokracja, dlatego trzeba ją cyfryzować. Zazwyczaj, dopóki „wszystko jest dobrze”, takie reformy odkłada się „na później” albo wdraża bardzo powoli. Być może, gdyby u nas nie pojawiły się wystarczająco poważne problemy, nie wprowadzilibyśmy w Ukrainie systemu „Dija”. A teraz nikt nie zaprzecza, że ten elektroniczny system usług państwowych jest bardzo użyteczny i oszczędza ludziom mnóstwo czasu. Krajom europejskim również warto wdrażać elektroniczny obieg dokumentów, system „państwo w smartfonie” czy podobne rozwiązania.

Zdolność do znajdowania nietypowych rozwiązań

Jeden mój znajomy powiedział, że Ukraińcy to naród inżynierów: zatrzymaj dowolnego kierowcę, a on opowie ci, jak wszystko działa pod maską.

Raczej nie chodzi o same umiejętności, ale o wszechstronność. Na przykład sektor usług w Ukrainie jest niszą, w której ludzie wykazują się kreatywnością, w tym techniczną, nie boją się próbować nowych rzeczy. W Europie ten sektor jest zbyt zbiurokratyzowany i przeregulowany, co demotywuje do poszukiwania nowych rozwiązań, a czasem nawet do wdrażania czegokolwiek nowego – i to wpływa na ogólny poziom kultury technicznej w kraju. Jednak w porównaniu z Azją, na przykład z Indiami czy Pakistanem, my jesteśmy gdzieś pośrodku. I nie chodzi tu o poziom wiedzy – ten jest mniej więcej podobny. Bardziej chodzi o umiejętność działania poza utartymi schematami i zwyczajami w danej dziedzinie. Może się jednak okazać, że ta cecha ujawnia się dopiero w trudnych warunkach. W przypadku wojny Europejczycy także mogą się „rozkręcić”, ale cenny czas zostanie stracony.

Oglądałem wiele filmów o naprawach w Indiach i Pakistanie – i to niemal fantastyka nawet dla nas. Na przykład na ulicy przetapiają akumulator, z odzyskanego ołowiu składają nowy – i on później całkiem normalnie działa. U nas niewielu ludzi potrafiłoby to zrobić bez specjalnego przygotowania i wyposażenia, nawet w warunkach fabrycznych. Jeśli wyobrazimy sobie, że w taką wojnę jak nasza zostałyby wciągnięte Indie lub Pakistan, to autonomiczne drony ze sztuczną inteligencją, które być może zobaczymy już tej jesieni, u nich już byłyby na uzbrojeniu.

Gdyby Rosja zaatakowała kraje UE, czy byłyby one w stanie szybko zwiększyć produkcję dronów w wystarczającej liczbie, by zatrzymać ofensywę rosyjskiej armii?

Niestety, nie byłyby w stanie. W kulturze europejskiej głęboko zakorzenione jest dążenie do ścisłego przestrzegania procedur i algorytmów. W czasie pokoju to dobrze – właśnie to umożliwiło stabilny rozwój finansowy Europy. Jednak w warunkach wojny taka proceduralność może okazać się zabójcza.

Europa jednak nie jest jednolita. Podczas gdy mieszkańcy Niemiec w większości jeszcze nie uświadomili sobie czym jest rosyjskie zagrożenie militarne, to w Polsce i krajach bałtyckich już pojawiło się zrozumienie tej sytuacji. Może to właśnie tam możliwe są zmiany?

Tak, Polska i kraje bałtyckie są znacznie mniej „algorytmicznie skostniałe” i właśnie w tych krajach można by szybciej uruchomić produkcję dronów. Jedną z opcji byłoby przeniesienie ukraińskiej produkcji dronów do Polski razem z ukraińskimi specjalistami, którzy już posiadają doświadczenie. Dopóki trwa wojna przeciwko Ukrainie, drony mogłyby być kierowane na front ukraiński. Ale w przypadku, gdyby Rosja zaatakowała na przykład Litwę, te drony można byłoby szybko przerzucić na front północny.

Wyciąganie wniosków z doświadczeń współczesnej wojny

Rewolucja technologiczna w wojskowości rozwija się tak szybko, że wczorajsze „najsilniejsze armie świata” dziś okazują się przestarzałe. Tymczasem generałowie nadal myślą kategoriami wojen minionych. Wielu europejskich polityków nie rozumie, że obecnie znacznie efektywniej jest inwestować w technologie sztucznej inteligencji dla dronów, niż w zakup czołgów.

Pojawiają się informacje o udziale w wojnie po stronie Rosji pojedynczych obywateli Chin, a nawet całych oddziałów z Korei Północnej. Wydaje się prawdopodobne nie przebywają tam z głównym celem, by pomagać Rosji, lecz raczej by przejąć doświadczenie prowadzenia współczesnej wojny. Czy widzi pan, że kraje NATO też czerpią z ukraińskich doświadczeń? Czy dostrzegają to, co widzą Chiny i Korea Północna?

Kraje UE mogą uczyć się wyłącznie na doświadczeniach Ukrainy, by zrozumieć rzeczywiste potrzeby współczesnego frontu i wymagania dotyczące dronów. Ale wygląda na to, że wciąż niewiele z tego rozumieją. Myślę, że nie każdy przejmuje ukraińskie doświadczenia, ponieważ kontakt z Ukrainą odbywa się za pośrednictwem struktur państwowych – z tymi samymi wadami, które mają ich własne systemy. Patrząc na Ukrainę wyłącznie przez pryzmat oficjalnych instytucji, a nie poprzez poziome powiązania np. wolontariuszy, czy ochotników, nie zobaczą niczego szczególnego. Innymi słowy, po prostu nie wiedzą, gdzie patrzeć. Pojawia się też inne pytanie: czy pozwolą sobie na bezpośrednie przejęcie doświadczeń tychże wolontariuszy z pominięciem struktur państwowych?

Poziome więzi między organizacjami społecznymi Ukrainy i krajów UE

Czy da się w ogóle zrobić to bez tych struktur?

Myślę, że od tego zależy przetrwanie Europy. To ściśle wiąże się również ze zdolnością podejmowania niestandardowych decyzji. Ludzie często boją się własnych pomysłów, bo są przyzwyczajeni do słyszenia: „Myślisz, że przed tobą nikt na to nie wpadł? Wszystko już dawno zostało wymyślone!”. Natomiast w Europie problem jest inny – niestandardowe rozwiązania często nie przechodzą, ponieważ nie spełniają pewnych, jawnie przestarzałych norm i standardów. Dlatego bardzo często w ogóle się o nich nie myśli, ponieważ taniej i szybciej jest zrobić coś w sposób mało technologiczny i nieefektywny, niż walczyć z biurokracją czy ryzykować, że innowacja zostanie zakazana.

Jakie przeszkody utrudniają krajom zachodnim – w szczególności Niemcom, Polsce, krajom bałtyckim – rozwinięcie własnej produkcji dronów?

Odpowiedź warto podzielić na dwie części. Po pierwsze: część sprzętowa – mechanika i minikomputer drona. To nie jest trudne zadanie, a Ukraina zgromadziła już w tym ogromne doświadczenie, które można szybko przejąć. Ogólnie rzecz biorąc, uruchomienie masowej produkcji dronów jest technicznie możliwe. W Ukrainie nie robi się tego w warunkach przemysłowych tylko ze względu na ryzyko ataków rakietowych. Naszym osiągnięciem jest to, że drony produkowane są na poziomie przemysłowej taśmy produkcyjnej, choć często w piwnicach.

Po drugie: oprogramowanie, które musi być stale aktualizowane. Tu jest trudniej. Europejczycy – jak pokazuje praktyka – potrafią pisać wysokiej jakości kod, ale robią to niezwykle powoli. Problem nie leży w pracy programistów, lecz w całym systemie zatwierdzania i kontroli, do którego wszyscy są przyzwyczajeni. Można by tu tworzyć zespoły z udziałem Ukraińców, a może także Hindusów. Hinduscy programiści słyną z tego, że potrafią napisać kod w „trzy wieczory”, na co zwykli programiści potrzebowaliby miesiąca. Oczywiście cierpi na tym dokumentacja kodu oraz jego przejrzystość dla innych. Jednak gdy najważniejsza jest szybkość i testowanie różnych algorytmów, takie podejście może okazać się korzystniejsze.

Osobną kwestią jest zaopatrzenie w komponenty. Kraje europejskie będą musiały importować wiele elementów spoza UE: akumulatory (lub lit), metale ziem rzadkich do magnesów w silnikach. Jeśli chodzi o mikroczipy – sądzę, że tu problemów będzie mniej, ponieważ główni producenci znajdują się w Korei Południowej i innych demokratycznych krajach, z którymi łatwiej się porozumieć.

Tę działalność można zorganizować na dwóch równoległych poziomach: z jednej strony na poziomie państwowym, a z drugiej – poprzez inicjatywy wolontariackie.

Co kraje UE mogą zrobić już teraz, aby ograniczyć rosyjskie zagrożenie militarne?

Trudno polegać na Ministerstwach Spraw Zagranicznych i musimy sami sięgać po metody dyplomacji obywatelskiej, aby Europa zrozumiała rosyjskie zagrożenie militarne? Wciąż jest szansa, aby w oparciu o analizę błędów, które popełniła Ukraina w sferze obrony, formułować rozwiązania tak, by inne kraje tych porażek nie powtarzały?

Myślę, że rzeczywiście warto występować z takimi apelami. Jeżeli chodzi o przebudowę czegoś wewnątrz samego państwa – bardzo wątpię, że jest to możliwe w najbliższym czasie. Ale to wcale nie jest konieczne. Wystarczy, aby na poziomie państwowym udzielono szeregu zezwoleń, które pozwolą ludziom prowadzić różną działalność na zasadzie wolontariatu bez ryzyka ukarania za naruszenie procedur. Nawet na Ukrainie działalność organizacji wolontariackich wspierających armię do tej pory nie została w pełni uregulowana i często funkcjonuje w „szarej strefie” prawnej. Na przykład do dziś formalnie zabronione jest wolontariuszom wytwarzanie bojowych komponentów do dronów.

Być może zabrzmi to niespodziewanie, ale pierwszym krokiem w przygotowaniu krajów Unii Europejskiej na ewentualną wojnę mogłoby być zezwolenie na korzystanie z cywilnych dronów. Od 31 grudnia 2020 roku w UE obowiązuje jednolity regulamin, który reguluje i ogranicza ich użytkowanie, a w takich krajach jak Francja, Niemcy czy Hiszpania wprowadzono dodatkowe ograniczenia. O jakich inicjatywach wolontariackich w tej dziedzinie może być mowa, skoro ludzie nie mają żadnego pojęcia, czym są drony? Już teraz trzeba, aby zwykli obywatele uczyli się je budować i obsługiwać – niekoniecznie bojowe czy wyposażone w sztuczną inteligencję. Najważniejsze, aby pewna liczba ludzi zdobyła podstawowe doświadczenie w pracy z dronami. Nam się w tym poszczęściło: kiedy drony zaczęły masowo pojawiać się na rynku – mniej więcej w 2017 roku – niektórzy Ukraińcy już wtedy budowali je samodzielnie. Zresztą, swojego pierwszego drona-kwadrokoptera również kupiłem w 2017 roku i wtedy nauczyłem się nim sterować.

Podsumowując naszą rozmowę, co doradziłby Pan europejskim politykom, gdyby zapytali o radę?

Po pierwsze, złagodzić ograniczenia prawne, zalegalizować działalność organizacji społecznych zajmujących się dronami, uprościć procedury biurokratyczne i skrócić czas konieczny na współpracę z państwem.

Po drugie, stymulować udział obywateli w takich organizacjach. Na przykład można zachować wynagrodzenie dla pracowników instytucji państwowych, którzy zdecydują się tymczasowo – na kilka tygodni – zaangażować w inicjatywy wolontariackie związane z dronami.

Po trzecie, stworzyć możliwość przekazywania doświadczenia przez ukraińskich specjalistów. Na szczeblu międzypaństwowym należy stworzyć taki mechanizm, który umożliwi Ukrainie delegowanie doświadczonych ekspertów do pracy w tych organizacjach społecznych. Byłoby świetnie, gdyby powstały odpowiednie programy państwowe.

Ale w tej sprawie należy już zwracać się do parlamentarzystów krajów europejskich.